poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Bylo groznie.

W sobote w psiej szkole zajecia byly calkiem nietypowe, a to dlatego, ze w chwili, kiedy powinnismy je zaczac, rozpadalo sie niemozliwie. Jeszcze poprzednia grupa zdazyla na sucho zakonczyc swoje, a nam pechowo przestala sprzyjac pogoda. Siedzielismy wiec pod wiata i czekalismy, co z tego wyniknie. Wlasciwie juz od rana zapowiadalo sie na deszcz, wiec sporo osob z naszej grupy w ogole nie przyszlo, za to wpadly nowe osoby i stad zrobilo sie pozniej dosc groznie.
Obok nas pod wiata siedziala mloda dziewczyna z czarna sunia, chyba stefforda czy pita, w kagancu i z cycuchami do ziemi. Zaczelysmy rozmawiac i dowiedzialam sie, ze adoptowala ja niedawno, a sunia zostala odebrana interwencyjnie z pseudohodowli w Northeim, gdzie od urodzenia siedziala w piwnicy i rodzila na akord. I o ile w stosunku do ludzi nie wykazuje najmniejszej agresji, tak rzuca sie na wszystko, co chodzi na czterech lapach. No i dlatego jest w szkole i musi nosic kaganiec. Juz podczas naszej rozmowy musialam bardzo uwazac na Toye, bo siedzialy dosc blisko, a tamta stale ja zaczepiala, przy czym Toya jest normalnie bardzo przyjacielsko nastawiona do innych psow, ale tez zaczepiona nie wycofuje sie, tylko tez wie, po co ma zeby, co dwukrotnie pokazal przyklad z Placzkiem. Dziewczyna od pita przyszla z kolezanka z malym i mocno zlosliwym ratlerkiem, z ktorym o dziwo pitka swietnie sie dogadywala. Podczas naszej rozmowy tamte psy co rusz probowaly slownie zaczepiac Toye, tak ze musialam stale na nia uwazac i bardzo krotko trzymac, bo z braku miejsca bylismy pod ta wiata nieco scisnieci.
Trener w koncu zarzadzil, ze wyprobuje psy na weterynarza. Kazden jeden wskakiwal sam albo byl wnoszony na stol, a trener zagladal mu w uszy, do paszczy, ogladal lapki, brzuchy i podogonie, jak to normalnie czyni wet. Wszystkie psy przeszly test, a w miedzyczasie przestalo padac. Udalismy sie wiec na wybieg, zeby psy mogly sie wylatac przed cwiczeniami. Pitka nadal miala kaganiec, a jej kumpel zostal wyslany razem z dwoma innymi maluszkami na jeszcze inny, mniejszy wybieg. Najpierw trener nie wypuszczal jej smyczy z reki, kilka razy korygowal jej zapedy, kiedy rzucala sie na inne psy. Toya tymczasem nie miala z kim biegac, nie bylo jej kumpli, z ktorymi zawsze szalala, a inne psy jakos nie chcialy z nia wariowac. Po kilku chwilach trener wypuscil smycz z reki, bo pitka sie uspokoila i w pewnej chwili biegaly nawet razem, a my bardzo uwazalismy na najmniejsze zmiany w mimice czy zachowaniu, zeby psy slownie korygowac.
Byla tez relatywnie nowa kobitka (2-3 razy dopiero) z przyklejonym do geby dziwnym usmiechem i ogromnym psem samcem, nad ktorym zupelnie nie panowala z racji jego sily. Pies nie wiem jakiej rasy, tez krotkowlosy, znacznie wiekszy od ridgebacka, jak dog mniej wiecej, ale znacznie masywniejszy, na moje oko z 60kg. Pitka to suka jeszcze nie wykastrowana, po niedawnej cieczce. Byl tam jeszcze sredni pies w typie border collie, a moze nawet rasowy.
Ja nawet nie wiem, ktore zaczelo, ale wychodzi mi, ze pitka musiala warknac, a olbrzym ruszyl na collie. Toya oczywiscie nie bedzie sie przygladac z boku, kiedy dzieja sie takie fascynujace rzeczy, wiec latala dokola jak kot ze spyrka i tez nie dala sie zlapac. Pitka chyba juz dla zasady darla ryja w tym kagancu, a samce walczyly i wszystko tak sie klebilo, ze nawet Christian nie byl w stanie tych psow uspokoic. W ulamkach sekund widzialam jak olbrzym capnal bordera za tylek, ale chyba skonczylo sie na wyrwaniu klebka siersci, choc pewna nie jestem. W koncu wlascicielowi udalo sie zlapac bordera i trzymac go w gorze, Christian z ledwoscia trzymal rzucajacego sie olbrzyma, wsciekla pitka wrocila do pani, a tylko Toyka dalej latala beztrosko i nie chciala do nas podejsc.
W koncu jednak sie udalo ja spacyfikowac i podczas pozniejszych cwiczen wykonywala polecenia nawet bez smyczy.
Nie mam ani jednego zdjecia, nie mialam glowy na focenie, bo stale musialam pilnowac mojej awanturnicy.





30 komentarzy:

  1. To, ze nie wdala sie w burde to doskonaly sygnal :). I wykonywala polacenia? Brawo, wiec jednak nie jest nianauczalna :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wdala sie, ale byla blisko, bo z niej to taki szeryf i wszedzie jest, gdzie jej nie posiali. :))

      Usuń
    2. No ale Bezowa nie wdaje sie w awantury. :)))

      Usuń
  2. Omatko! Rozrywkowo było chociaż chyba nie o taką rozrywkę chodzi...
    To się chyba umęczyłaś ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj mam lekkie zakwasy w ramieniu od tego trzymania jej w szkole i moze jeszcze ze spaceru, kiedy ciagnela smycz. ;))

      Usuń
  3. No to bylo niebezpiecznie, ale w pewnym sensie nieuniknione, w koncu rozne psie charakterki, zyciowe doswiadczenia, jak u ludzi, dzieciaki tez potrafia tluc sie w szkole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile w poprzedniej grupie psiej mlodziezy, takie przypadki nalezaly do rzadkosci, tak dorosle psy sa juz inne. A przy niekastrowanej suce krotko po cieczce klopoty sa wprogramowane. Tyle ze nie ma czasu czekac na kastracje i socjalizacje trzeba zaczynac na cito.

      Usuń
  4. Taki trener to ma stresujący zawód

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wielka odpowiedzialnosc za uczniow, bo w koncu kazdy wlasciciel oczekuje, ze jego pupil bedzie w szkole bezpieczny. A z drugiej strony to tez niezla nauka dla psow, jak reagowac na zaczepki, bo w zyciu roznie bywa.

      Usuń
  5. Powie mi natychmiast, jak nazywa się to kwiecie na zdjęciu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ja ogrodnik? No dobra, niech ma: https://pl.wikipedia.org/wiki/Lantana_pospolita

      Usuń
    2. Przeczytałam wczoraj cały Internet i to dwa razy, jak Chuck Norris, w poszukiwaniu tegoż! I nic. A Ty mi tu dzisiaj jako ta Piękna Ogrodniczka... O, chałwa Ci! Cały wagon chałwy!

      Usuń
    3. Bos gapa! Ja tez nie znalam nazwy tego kwiatka, ale wrzucilam "pomaranczowy kwiat balkonowy" i pokazalo sie od razu. No dobra, po niemiecku spytalam, bo to dosc popularna tutaj roslina. A potem na wiki kliklam na polski i wuala!

      Usuń
    4. Ani by mi do głowy nie przyszło wpisywać, że balkonowy. Przecież ja nie mam balkonu, nie mówiąc o tym, że w domu ani jednej rośliny. Że pomarańczowy to też słabo, bo ja w naturze widziałam różowe, czerwone, żółte i białe.

      Usuń
    5. Jest na obrazku pomaranczowy? Jest! Jakiego wiec mialam szukac?
      A w naturze nie widzialam, jedynie w doniczkach u znajomych, co majo wypasione tarasy, bo na moj balkon roslina bylaby za duza.

      Usuń
    6. No i własnie. A ja odwrotnie. Nie mam balkonu ani tarasu, nie widziałam tego u nikogo, jedynie w naturze (Tunezja, Monte Carlo, Madera) i w kolorach najprzeróżniejszych. Wiele nazw roślin, zwierząt, ptaków poznajdowałam, ale tego nie mogłam wydłubać.

      Usuń
    7. Wiem, jestem niezastapiona w wydlubywaniu. Teraz se zapisz raz na cale zycie te LANTANE POSPOLITA.

      Usuń
    8. Zapisałam! I to od razu. W szukaniu nazw jestem upierdliwa, a każdą jedną znalezioną cieszę się jak Murzyn blaszką.

      Usuń
    9. To Ty chyba nie znasz wspolczesnych murzynow (celowo mala), dzisiaj to wypasiony smarkfon, willa i biale kobiety do uslug. A jak nie dostana, to biora sobie sami.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Bywa, choc rzadko. Dlatego kastrowane suki sa praktyczniejsze, bo nie budza w psaach nastrojow bojowych. ;)

      Usuń
  7. Dzieciaki w szkole też się tłuką i czasem ciężko nad nimi zapanować, choć teoretycznie rozumieją co się do nich mówi;)
    Na moim osiedlu zrobili ogrodzone wybiegi dla psów i.....jeszcze ani razu nie widziałam by po nich psy biegały.Wszyscy właściciele boją się, że się psy pogryzą, bo to teren ogrodzony i ponoć zawsze ten, który tam się znajdzie jako pierwszy będzie bronił terenu.Nie zgłębiałam tematu ile w tym prawdy, w końcu mało mnie to teraz boli, gdy już nie mam psa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zagadnienie jest zlozone, bo wlasciciele zamiast od poczatku umozliwiac psom kontakty miedzy...psie, boja sie o swoich pupili i hoduja takich dzikuskow, bo jak maly, to zostanie pogryziony, a jak duzy, to moze pogryzc innego. Jak psy sa przyzwyczajone do obecnosci innych, to taki wybieg znakomicie sie sprawdza, psiaki sa bezpieczne i nie brudza po calym osiedlu.

      Usuń
  8. Wyobraziłam sobie olbrzyma capiącego za tyłek collie i wrednie się pośmiałam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam nie bylo do smiechu, bo wielkolud mial paszcze wieksza od tylka bordera i mogl mu zrobic spora krzywde.

      Usuń
    2. Bo Ty widziałaś na żywo, a ja przeczytałam świetny opis☺

      Usuń
    3. Widzialam, ale przede wszystkim slyszalam ten gardlowy charkot, ujadanie i piski, to wlasnie zrobilo najwieksze wrazenie.

      Usuń
  9. Takie nerwy to (już) nie dla mnie. Pamiętam wszystkie awantury Schwarza i podczas większości z nich byłam w miarę przytomna, w odróżnieniu od właścicieli innych psów.
    Chociaż nigdy nie byliśmy w takiej szkole, jak Wy.
    Podczas ostatniej wycieczki odkryłam taką szkółkę też tu w Bremerhaven, pokazałam jedno zdjęcie na blogu, szkoda, że nie mam lepszych, ale nie miałam w tym momencie aparatu i teleobiektywu w ręku, a z roweru szkoda mi było zsiadać na dłużej, więc jest tylko takie z komórki. Jest tu też związek owczarków niemieckich, też ostatnio widzieliśmy wejście do siedziby :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z psia szkola sasiaduje przez plot zwiazek boxerow, a na trasie moich spacerow jest zwiazek owczarkow niemieckich. Z pewnoscia sa jeszcze inne, o ktorych nie wiem.
      Mam doswiadczenie z dwiema psimi szkolami w Getyndze, do pierwszej chodzilam z Fuslem, ale szybko zrezygnowalam, nie podobala mi sie. Ta jest o niebo lepsza, inne jest tez podejscie trenerow do psow i ich wlascicieli. Podoba mi sie tez podzial na grupy wiekowe.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.